Pejzaże



Chochoły, 1898-99

Pastel, 69 x 107 cm
Dar Franciszka i Józefa Krzyształowiczów, 1932, nr inw. 75564
Zimą 1894 artysta relacjonował w liście swe­mu przyjacielowi Lucjanowi Rydlowi „Wyma­lowałem noc, wierzby i zamek i błyski larnp". Tak powstał pastel Planty nocą w perspektywie alei poskręcanych, bezlistnych drzew jarzące się kule latarni, w tle domyślny zarys bryły Wawelu. Elekt nastrojowości i niesamowitości tego stu­dium pejzażowego powróci wzmocniony w kom­pozycji nazwanej przez artystę Pałuby na Plantach tańczące. Nocny, tajemniczy miejski pejzaż plant krakowskich Wyspiański uczynił sceną prezentacji mitu cyklicznej śmierci i odra­dzania się natury. Stworzył w tym celu symbol chochoła - krzewu różanego owiniętego na zimę słomą. Wśród bezlistnych drzew, których powyginane gałęzie tworzą dekoracyjną kon­strukcję obrazu, podbarwioną złocistym świat­łem latarni, krzewy spowite w słomę trwają za­stygłe w tanecznym korowodzie wokół lśniącej kałuży. Pod powłoką słomy ukryte jest uśpione chwilowo życie, które odrodzi się wiosną. Zimowy sen natury był przez Wyspiańskiego  rozumiany także jako romantyczna metafora snu narodu w niewoli, kończącego się przebudze­niem. Symbol chochoła znalazt swoje dopeł­nienie w dramatach Wyspiańskiego - Weselu (1901) i Nocy Listopadowej (1901-1904).



Pejzaż z rzeką, 1900

Pastel, papier, 23,8 x 31,1 cm
Sygnowany i datowany z lewej u dołu: St. WYSPIAŃSKI 1900
Zakup za pośrednictwem Ministerstwa Kultury i Sztuki 1953, nr inw. Rys.Pol.159214


Widok z okna pracowni artysty na Kopiec Kościuszki, 1904

Pastel, gwasz, papier 45,5 x 60 cm
Sygnowany i datowany z lewej u dołu: SW 1904
Dar Franciszka i Józefa Krzyształowiczów, 1932, nr inw. 75567

Kraków ze swą atmosferą przesyconą przeszłością jest stale obecny w sztuce Wyspiańskiego. Artysta odwołuje się też do jego pejzażu. Już pierwszej zimy po powrocie z Paryża w 1894 i wiosną 1895 młody Wyspiański, zafascynowany od dzieciństwa Wawelem, tworzy serię jego widoków ujętych od strony drzewiastego pierścienia Plant i od Wisły. Na przestrzeni kolejnych dziesięciu lat wypełnionych wszechstronną działalnością artystyczną pejzaż pojawia się w niej marginesowo. Powraca z całą siłą w tragicznym okresie życia artysty, gdy z polecenia lekarzy jesień i zimę 1904/05 ciężko chory Wyspiański musi spędzić w swym mieszkaniu przy ul. Krowoderskiej. Namówiony przez Feliksa Jasieńskiego, znanego krytyka i kolekcjonera sztuki japońskiej, rozpoczął malowanie widoku z okna pracowni z motywem drogi, nasypu ko|ejqwego i Kopca Kościuszki na horyz­oncie. Ujęcie to miał podporządkować zasadzie zmienności pory dnia i warunków atmos­ferycznych. Jasieński argumentował przykładem serii widoków katedry w Rouen Claude'a Moneta. Wyspiański stworzył, unikalne w sztuce polskiej, dwie serie Widoków z okna w technice pastelowej, dającej możliwość szybkiego kończenia dzieła. Pierwszą serię malował między 8 a 14 grudnia 1904, skrupulatnie odnotowując każdy z pejzaży w swoim „Raptularzu". W ciągu tych siedmiu dni powstało siedem obrazów formatu poziomego. Dziś znamy tylko cztery z nich. Tu prezentowany jest ostatni w tej serii, oznaczony przez artystę Dnia 14 grudnia 1904. Wyróżnia go tonacja błękitów, szarości z domieszką różów i drobnymi akcentami szafiru. Tytułowy Kopiec - mogiła bohatera znika we mgle.

DO TADEUSZA ESTREICHERA
 
Nad Morskim Okiem! - jakże ci zazdroszczę,
że tam stoicie w zimnie, ostrym wichrze,
w powietrzu świeżych barw - gdy ja tu poszczę,
patrząc na kurhan w sinej mgle - za szybą.
I dnie przechodzą ciche - coraz cichsze,
chyba że myśl, jak wichr, przeleci nad sadybą,
napełni pokój szum - i naraz zgłuchnie -
a potem cisza znów - i pióro skrzypi
(gdyż niepoprawnie gęsim piszę piórem),
papier zaczernia się - rękopis puchnie . . .
Ty masz tam jasność Zórz! i skały murem!!
Tu ledwo chmurki przemkną ubożuchnie
ponad bielański las ku Bronowicom ...
Ty masz tam przestwór Słońc - i wiew ku licom,
i patrzysz, jak tam śnieg się wgryza sznurem
w szczeliny, wręby skał w głazów ogromie. -
- Ja tu nad moim schylony stolikiem,
ja mam tu także słońca promień w domie
na stół rzucony na sukno czerwone,
i błękit ciemny ten nad tym promykiem,
namalowany (metr cztery korony) . . .
A ty tam masz prawdziwy nad głową rzucony.
Patrz się! - nie będziesz widział tego potem!
Patrz się! - opowiesz mi to - za powrotem ...
 
24. XII. SW 1904